czwartek, 15 lipca 2010

Ostatnio ....

coraz mniej osób mnie rozumie. Tak się zastanawiam, czy to wynika z tego ze zaczynam być bardziej skomplikowany, czy odwrotnie, świat zaczyna taki być ?
Fakt faktem, mój sposób pojmowania niektorych kwestii, ich postrzegania jest zgoła odmienny od przyjetych zachowań większości osób, ale jest za to w zgodzie z moim światopogladem czy stosunkiem do świata ...
Troche to jest czasami upierdliwe i męczące, jak wspomniałem ostatnio coraz bardziej, ale czuję się z tym poki co jeszcze calkiem całkiem. Tylko dlaczego sie oddalam ?

piątek, 9 lipca 2010

słuchanie starych kawałków

coraz bardziej mnie dobija.
a to przez fakt, iż jestem w takim punkcie, ze zdaję sobie sprawę ile lat temu powstały. to już nie jest kilka, kilkanaście, ale kilkadziesiąt ...
moze lepiej by bylo zebym już nie pamietał, albo nie zdwał sobie z tego sprawy ?
no bo w drugą stone nie da rady.
a trójka jak na złość katuje manaamem i perfectem. i siedze i słucham.
i wspominam.
i z jednej strony fajnie, ze jest co wspominać, z drugiej jakos dziwnie, że to juz więcej "za" niż "przed"...

środa, 7 lipca 2010

takie proste to to Panie Andrzeju nie jest ....

Mam dwóch synów, wiek 14 i 17. Pierwszy, młodszy znajdzie sobie zajecie nawet jak go zamkniesz w pustym pooju, rysuje, skleja figurki, potrafi spędzić 5 godzin z kolegami przy grach strategicznych, slowem - trafil na takich samych jak on.
Drugi woli samotność, dużo czyta, gra na pc ( niestety ), malo wychodzi...
Nie ma tej łatwości nawiązywania znajomości co mlodszy, jest bardziej niesmiały, a jezeli już jakieś towarzystwo Go wciąga do siebie, po jakimś czasie sam z niego wychodzi. Woli samotność, nie ulega modom, nie trawi tej koszmarnej papki podawanej młodym, chłonnym jak gąbka, ludziom w postaci prasy dla mlodzieży, programow tv ( praktycznie wogóle nie ogląda ), NIE UMIE rozmawiać o niczym, nie pali, nie smakuje mu piwo ...
Jakis miesiąc temu rozpłakal się tuz po powrocie do domu - na pytanie dlaczego, odpowiedzial - ojciec, JA NIE ROZUMIEM o czym oni rozmawiają !
Mnie nie interesuje to wszystko, ja tego nie ogarniam bo to jest bezgranicznie durne ! Nie widze sensu w siedzeniu na murku, piciu piwa i jaraniu fajek, nie czuje radochy w gadaniu o dupie maryni, oni mi gdzieś uciekają, w przestrzeń dla mnie zopełnie obcą ...

I siedzę teraz i myślę. Co jest nie tak ? Czy z nim jest coś die do końca w porządku, czy może to towarzystwo idzie nie tam gdzie trzeba ? Czy może popelniłem błąd pakując mu do głowy co jest ok a co nie, na co trzeba w życiu zwracać uwagę, co jest ważne, co istotne dla rozwoju osobowości, jak należy postepować żeby wyjść na ludzi ? Czy w dzisiejszych czasach warto być uczuciowym i wrażliwym czlowiekiem ? Czy nie lepiej być prostackim skurwysynem ? Ile razy dałem ciała chcąc pomoc zwalnianemu pracownikowi nie pamiętam, albo miałem kontrolę z US albo w najlepszym razie przejętych klientów, bo zamiast wywalić z dnia na dzień dawałem jeszcze miesiąc zeby sobie nieszczęśnik coś znalazl ... A nieszczęśnik zamiast szukać roboty kopiował bazę danych klientow albo szukał haków zeby tylko mi dosrać...

Staram się uczyć swoich synów życia najlepiej jak umiem, staram się wpoić im pewne wartości które zrobią z nich porządnych ludzi. Tylko czasami, z tyłu glowy kołacze mi się myśl, że moze jak by tak mieli w sobie troche tego skurwysyństwa, chamstwa i bezczelności, umieli oszukiwać i kombinować, nie mieli by w życiu łatwiej ?

"a jak tam w Waszym życiu osobistym ? " - c.d.

wersja oficjalna - tesknimy za dziećmi i nie możemy znaleźć miejsca dla siebie ... pętamy sie po pustych pokojach podświadomie oczekując na chwilę, gdy w drzwiach stanie jeden z drugim , rzuci plecak w kąt przedpokoju i , bez mycia rąk, pogoni do kompa właczając na cały zycher Metallicę albo Iron Maiden ...

wersja nieoficjalna - ....... ;)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))

lekka schiza póki co

czyli połączenie dzikiego zapierdolu na obu frontach z niemocą i kupą nerwów.
Zaczynam siwieć w tempie ekspresowym, ciche dni od czasu do czasu i zero odporności na stresa - czyli gula po 15 sekundach od zaiskrzenia. Mimo postanowienia wewnetrznego, że tak nie można. Oczywiście postanowienia składanego przy stanie luźnych gaci. Wystarczy jednak wystąpienie dowolnego katalizatora i jaaadeeeee ... a potem faza opamiętania, jak zwykle po ptokach.

I ani wino ,ani gotowanie, ani jazda wieczorna ani nic...

Nie umiem , póki co, czerpać radości z drobnych przyjemności. Albo nawet tych większych, których niby od cholery jest.

Stres zabija. I wkurwia.