czwartek, 27 września 2012

światło

w tunelu.
będzie ok.
musi być...
jest szansa na trochę oddechu.
i na realizację niemożliwego
kolejnego niemożliwego ...
fajna perspektywa :)

poniedziałek, 17 września 2012

dzisiaj wieczorem kocham kanapę

nie wiem czy z wzajemnością. wali mnie to.
nie ruszam się z niej do późnego wieczora. wtedy pokocham łóżko.
taki ambitny plan ....


orgazm w ustach

czyli sobotni gulasz wołowy na niedzielnych plackach ziemniaczanych. pod czerwone.
po całym dniu zapierdalania. pierwsza powiedziała ze po czymś takim mogę żądać wszystkiego.
miłe to ... :)

sobota, 15 września 2012

zbieranie sił

20 dni antybiotyku zrobiło swoje - wyglądam jak Christian Bale w Mechaniku, tylko gęba brzydsza.

20 dni w betach dało trochę oddechu i , co chyba ważniejsze - wiarę w innych. Do tej pory byłem zawsze tym jedynym nieomylnym, niezastąpionym i kurewsko wszędzie potrzebnym. W jednej firmie, w drugiej, w domu. A tu nagle się okazało, ze wszyscy sobie świetnie dają radę, co więcej - w fabryce bez prezesa jakoś parę tematów, co ostatnio stały i nic, nagle nóg dostało i pogalopowało do przodu, chłopaki nie mając wyjścia wzięli się do roboty, moje piękne umysły zrozumiały, ze jak nie wyjdą z Lusińskim albo do sklepu to a/ będą mieli zaszczany ( w najlepszym przypadku ) pokój, b/ nie będą mieli co gęby włożyć, bo Pierwszej nie ma a ociec pod kocem w salonie bąki wali ...

... z ostatniej chwili, czyli blok reklamowy w przerwie meczu Man United vs. Wigan Athletic - czy wiecie, ze nowy aplikator mydła Detol usuwa 99,9 proc. bakterii ?!! niesamowite. Jak ja mogłem żyć bez tej informacji ?!!  nie 99,8, nie 100 ale 99,9 ! nojapierdole - jaką oni muszą mieć dokładną aparaturę ...

... na balkonie niedawno posadzone wiosną kwiaty bez znieczulenia szarga zimny jesienny wiatr ... kiedy to zleciało ?



wtorek, 11 września 2012

he ....

właśnie wpadłem z Lusińskim do firmy na wieczorny obchód, patrze ci ja w papiery ....
moze lepiej zostać w domu jeszcze pare tygodni, to i wynik się polepszy ...
chłopaki zamiast robić coś tam coś tam za sprzedaż się wzięli, to i moze im nie przeszkadzac ?

kabaty wieczorową porą fajnie jednak wygladają, w Alei Kasztanowej parki działające ostro na ławeczkach, fajnie, cieplo , rowerek to tu to tam przeleci, cisza spokój.

tylko piwa by sie czlowiek napił. niepasteryzowanego, zimnego takiego. albo czerwonego. albo wódeczki z chorwacji przez siostrę za podlewanie kwiatków przywiezionej .... a tu dupa- jeszcze tydzień, dwa postu. no masakra.

Ide. trzeba Pierwszą przywieźć. Pada kobita na twarz ...

I nie chce mi sie wracać do roboty. co tu wymyślić ?

Może delegacja do Cortony ?

Szkoda ze to nierealne ....




niedziela, 9 września 2012

4 tydzień w betach

jak mi do środy nie przejdzie skacze oknem.
nicnierobienie jest gorsze od najpaskudniejszej roboty.
i pisać się tnie chce. i czytać też.
jeszcze tydzień a zdebilnieje do końca.
i śmierdzę antybiotykami...
i kobita ma przewalone - nie ma nic gorszego jak chory facet.
i lutek mnie zdradził. śpi z pierwszą. czekam tylko jak zacznie na mnie warczeć jak będę chciał wejść do naszego wspólnego wyrka ( póki co kanapa ) . i staje codziennie przede mną z fresbee i sie pyta - co jest k.wa ?
...




p.s.


a gdzie soczyste, polskie, przaśne "kurrrwa" ?!!

p.s. 2  ładne, to wrzucam ... :)



czwartek, 6 września 2012

granice kurestwa

Czy takie granice w ogóle istnieją, czy człowiek musi się wiecznie dziwić do końca swojego życia ?

Kolejny raz ktoś, komu pomagamy stanąć na nogi odwala taki numer ze kapcie spadają. Ktoś, komu podajemy rękę, aby wyszedł z nosem znad poziomu gówna w jakim się znalazł.

Nie wieczny kombinator, nie cwaniak z definicji ( tutaj akurat zero zdziwienia ), ale taka cicha i spokojna myszka, która zapukała do nas w mroźny wieczór, żeby ją wpuścić, wysłuchać, dać herbaty i pomóc.

Obrastanie w piórka następuje w takim przypadku błyskawicznie. A potem - jeb - strzał z nienacka bez znieczulenia. I zero u takiej osoby refleksji, myśli czy  robi dobrze czy źle. W sytuacji oczywistej, niezaprzeczalnie jednostronnie złej.

My sobie z tym oczywiście poradzimy, nie chodzi o spustoszenie w materialnym znaczeniu. Ale jak tu uwierzyć kolejnej zbłąkanej duszy, która zapuka ?





środa, 5 września 2012

FB

Najlepsze decyzje podejmuję zawsze na podstawie impulsu.
Nie kombinuję, nie rozkminiam, nie odpalam kalkulatora. Czuję wewnętrzną potrzebę zrobienia czegoś - robię to.

Ostatnie lata obfitowały w kupę stresujących zdarzeń, większej lub mniejszej wagi - jednak tych bardziej znaczących było zdecydowanie więcej. Odskocznią od dnia codziennego był m.innymi fejs ( konto założone tylko po to aby prowadzić podstronę dot. biznesu Pierwszej ) , przeglądnie prasy, na imprezy czy wyjścia na miasto najnormalniej w świecie nie było czasu i ochoty. No i oczywizda Lusiński, ale to osobna historia :)

I właśnie doszedłem do wniosku, ze ta cala aktywność, ten sposób wypełniania wolnego czasu to jednak nie moja bajka. Co więcej, jest to czas stracony bezpowrotnie, czas zmarnowany, totalnie przeputany.

Codzienne wchodzenie na stronę, w celu przeczytania w większości płaskich jak klapa od kibla wpisów, kompletnie nieistotnych informacji,  "prawd życiowych" rodem z Bravo, Uzależnienie się od medium, które oprócz złudnego przeświadczenia, że się ma zajebistych znajomych ( z których nota bene 60 proc. nie widziało się nigdy na oczy ), ekscytacja znajomymi z całego świata, wreszcie zadowolenie się życiem towarzyskim prowadzonym coraz częściej za pośrednictwem klawiatury ...


Czy to już z nie jest uzależnienie ? Zamiast pojechac na Pola Mokotowskie  na piwo z synami  i Lusińskim odpalam notebooka. Zamiast wziąć Pierwszą gdziekolwiek siadam na dupie i przelatuję przez stertę, w większości nic nie znaczących , wpisów.

finito.