czwartek, 6 września 2012

granice kurestwa

Czy takie granice w ogóle istnieją, czy człowiek musi się wiecznie dziwić do końca swojego życia ?

Kolejny raz ktoś, komu pomagamy stanąć na nogi odwala taki numer ze kapcie spadają. Ktoś, komu podajemy rękę, aby wyszedł z nosem znad poziomu gówna w jakim się znalazł.

Nie wieczny kombinator, nie cwaniak z definicji ( tutaj akurat zero zdziwienia ), ale taka cicha i spokojna myszka, która zapukała do nas w mroźny wieczór, żeby ją wpuścić, wysłuchać, dać herbaty i pomóc.

Obrastanie w piórka następuje w takim przypadku błyskawicznie. A potem - jeb - strzał z nienacka bez znieczulenia. I zero u takiej osoby refleksji, myśli czy  robi dobrze czy źle. W sytuacji oczywistej, niezaprzeczalnie jednostronnie złej.

My sobie z tym oczywiście poradzimy, nie chodzi o spustoszenie w materialnym znaczeniu. Ale jak tu uwierzyć kolejnej zbłąkanej duszy, która zapuka ?





5 komentarzy:

  1. a pradawna prawda głosi: nie rób komuś dobrze, nie będzie ci źle!

    współczuję, bo jeszcze nie tak dawno sama byłam w podobnej sytuacji, do tego stopnia, że mam wrażenie, jakbym znała osobę o której piszesz ;)

    i racja, jak po takich zajściach wierzyć innym...?

    OdpowiedzUsuń
  2. ano właśnie ...
    cytat z maila "co do klientów przyjmowanych w gabinecie - od początku podawałam im swój mail, celem udzielania informacji dot. zdrowia itd.. i tylko w tym celu.. z chwilą działania na własną rękę to chyba naturalne, że nie powiem im żeby nie przychodzili, skoro sami chcieli się umówić na wizyty! " - to odpowiedz na mój bezczelny zarzut, że panienka nie mając czasu na wykonywanie zabiegów u nas, przyjmowała nasze klientki gdzie indziej ... ręce opadają ? ano opadają :)

    dzięki bogu damy sobie z tym problemem radę ale wiara w ludzi ulatuje równie szybko jak bąk na wietrze ...

    OdpowiedzUsuń