środa, 21 września 2011

chyba schodzę na psy ...

... pisanie o żarciu, i z tytułu jego konsumpcji dylematach trawiennych - to chyba już zahaczanie ptakiem o piasek ( ? ) Ale tak na serio, i z ręką na sercu, jebie się tyle spraw, że nie nadążam. I co więcej - codzienne postanowienia, że nie można robić z gówna dynamitu przysypywane są i tłamszone nowymi zdarzeniami o jednoznacznie chujowym zabarwieniu. Nie ma żadnej średniej, trochę na plus trochę na minus. Wszystko, dosłownie wszystko czego dotknę albo na co spojrzę lub o czym pomyślę, biznes, rodzina, kontakty ze znajomymi, wszystko i wszędzie się jebie.

biznes - masakra
choroby w rodzinie - potrójna masakra
znajomi - kolejne rzesze wkurwionych i obrażonych na śmierć i życie / w tej materii wyniki mam po prostu re-we-la-cyj-ne
samopoczucie - chujnia
perspektywy - chujowe
stosunki z Pierwszą - z chujem nie mające nic wspólnego, co akurat w TYM przypadku oznacza że nie jest najlepiej...
motywacja - brak
koncepcja - antykoncepcja
samoocena - zero, ze wskazaniem na minus

Może jakiś przełomik ? Jakiś, kurwa, zwrocik ?

Heloł ?!!! Jedna, wielce zajebista cisza ...

3 komentarze:

  1. Pierdol to, o leci mi krew z placa. Chyba mam okres.

    OdpowiedzUsuń
  2. wpis gastryczno gastronomiczny z życia wzięty, luuz
    samopoczucie - stan jakby znajomy, jesien idzie... w kalendarzu, nie życiowa. Żeby nie było... Trzeba sobie jakoś uzasadnić takie jazdy.

    OdpowiedzUsuń
  3. first things first, wszystko da się posprzątać tylko w odpowiedniej kolejności

    OdpowiedzUsuń